Powoli nadchodzi czas rozstania się moim W205. Przeglądałem otomoto i rozbieżność cenowa jest duża - nawet przy zawężeniu filtrów - a dodatkowo te ceny wydają się bardzo wysokie. Mam dylemat za ile wystawić auto. Pomożecie - ile według Was za taki samochód?

C200 184KM - chiptuning na 245KM - sedan - pakiet AMG wewnętrzny i zewnętrzny,
2014 (pierwsza rejestracja 2015)
165tyś. km przebiegu
airmatic

dużo wyposażenia:
- bordowe prawdziwe skóry z pełną regulacją elektryczną - podgrzewane / wentylowane,
- czarne drewno, obszywana deska rozdzielcza itd...
- asystent parkowania, kamera tył, czujniki tył i przód, przyciemniane szyby tył, najwyższy model lamp LED,
Generalnie jeżeli chodzi o wnętrze to ma wszystko co się dało z popularnych opcji oprócz command, distronic, kamery 360 i tych systemów utrzymywania na pasie ruchu / informowania o obiekcie w martwym polu - tego nie ma.
Ma też mały bak bo airmatic i nie rozkłada się kanapa z tyłu.

Z dodatków:
Dwa komplety felg z oponami (17/18cali) plus opony po jednym/dwóch sezonach w bardzo dobrym stanie.
Nieoryginalny hak (zdemontowany ale mam).
Ekran Android screen - ten tablet w miejsce oryginalnego ekranu.
Usuwany był bład o NOX - także już po tym problemie.
Auto z polskiej dystrybucji - pewna historia, żadnych wypadków nigdy itd... - drugi właściciel (ja mam 5 lat to auto) - prawie zawsze w leasingu było - serwisowane z wpisami do elektronicznej książki do zeszłego roku.
- auto na fv23% - brak PCC dla kupującego,

Z minusów to oczywiście w perspektywie roku/półtora trzeba zrobić olej w skrzyni automatycznej, nowe świece, klocki przód i może niedługo nowy akumulator (nie ma z nim problemów ale ma już 5 lat).

Ile według Was za takie auto? Chcę szybko sprzedać i raczej wolałbym dać atrakcyjną (ale sensowną) cenę niż się bujać pół roku ze sprzedażą?
Na otomoto z tym silnikiem (nic innego nie zaznaczając) to są z 3-4 auta dziwnie tanie - piąte i cała reszta zaczyna się od 79 900zł. Jak wystawię za 79 000 - 80 000 to powinno pójść szybko? Tylko czy trochę nie przesadzam z ceną w dół? Teoretycznie mógłbym wystawić za 84-87 bo takich aut też jest pełno - ale nie chce mi się potem bawić miesiącami.

Jeszcze jedno pytanie do Was - każdy picuje auto przed sprzedażą, ale zastanawiam się czy jest sens. Są u mnie dwie rzeczy do zrobienia - dwa odpryski lakieru (3/4cm średnicy - jeden element) i jedna poważniejsza rzecz - lekko stukający tylni amortyzator (o którym od razu będę mówił klientom). Na te dwie rzeczy będę musiał wydać ze 3-4 tysiące (regeneracja amortyzatora droga) - według mnie lepiej wystawić taniej o tyle auto
niż inwestować i potem w cenie próbować za te rzeczy odzyskać kasę. Co o tym myślicie? Z góry dzięki za odpowiedzi.

Najważniejsze dla potencjalnego kupującego i mające bezpośredni wpływ na cenę są moim zdaniem 2 kwestie:

- ilu auto miało właścicieli?
- czy były jakieś historie kolizyjne/wypadkowe?

Auto od nowości w leasingu dla pierwszego właściciela przez 5 lat - potem ja wziąłem w leasing dalej u tego samego leasingodawcy - więc dwóch właścicieli.
Zero historii kolizyjnych / wypadkowych - poprzedni właściciel robił 2/3 szkody z ubezpieczenia - każda w granicach kilku tyś zł czyli malowanie przerysowanego elementu - nic poważniejszego. Ja robiłem jedną - jedno przerysowanie tylnego nadkola 10x10 centymetrów.
Także auto czyste.

Świetny silnik i przebieg w stosunku do wieku czynią go wyjątkowo atrakcyjnym nawet w porównaniu z nowszymi modelami.
Moim zdaniem możesz spokojnie wystawić za tę kwotę co wymieniłeś jako preferowaną i w nawiasie dodać "do negocjacji" - wtedy ewentualnie zejdziesz ile będziesz chciał.

konrad.z pisze: ↑26 lut 2024, o 09:53 [...]poprzedni właściciel robił 2/3 szkody z ubezpieczenia - każda w granicach kilku tyś zł czyli malowanie przerysowanego elementu - nic poważniejszego. Ja robiłem jedną - jedno przerysowanie tylnego nadkola 10x10 centymetrów.
Także auto czyste.

to mamy chyba całkiem inne podejście do "czystości" auta w zakresie kolizyjności...
Auto dość ciekawie wyposażone, tak więc może znajdziesz kupca, ale tych napraw lakierniczych sugeruję nie ukrywać, tym bardziej, jeżeli to były rzeczywiście tylko drobne historie.

zmichal pisze: ↑27 lut 2024, o 10:00

konrad.z pisze: ↑26 lut 2024, o 09:53 [...]poprzedni właściciel robił 2/3 szkody z ubezpieczenia - każda w granicach kilku tyś zł czyli malowanie przerysowanego elementu - nic poważniejszego. Ja robiłem jedną - jedno przerysowanie tylnego nadkola 10x10 centymetrów.
Także auto czyste.

to mamy chyba całkiem inne podejście do "czystości" auta w zakresie kolizyjności...
Auto dość ciekawie wyposażone, tak więc może znajdziesz kupca, ale tych napraw lakierniczych sugeruję nie ukrywać, tym bardziej, jeżeli to były rzeczywiście tylko drobne historie.

Oczywiście - nigdy takich rzeczy nie ukrywam - zawsze robię zdjęcia przed usunięciem szkody, żeby potem pokazać.

Dla mnie kolizja to zderzenie aut lub dodatkowo jakiegoś elementu otoczenia - gdzie dochodzi do mniej lub bardziej, ale jednak znaczących uszkodzeń karoserii i elementów pod nią.
Sam obtarłem nadkole o słup wyjeżdżając z własnego miejsca parkingowego - 4-5 głębokich rys do 10cm. Leasingodawca wskazał autoryzowany punkt gdzie skasowali za to ładnych parę tysięcy z ubezpieczenia. Nazwałbym to raczej wypadkiem, ale przy pracy - wyjeżdżanie z parkingu z głową w chmurach.
Mam na przednim zderzaku dwa solidne odpryski - kamień lub owad zrobił mikrouszkodzenie w lakierze, a ja myjką ciśnieniową oderwałem niechcący kawał wierzchniego lakieru 3x5cm pryskając na to z bliska. Czyli to była kolizja z trzmielem.
Może mam zbyt luźne podejście. Jakby ktoś mi powiedział, że nie tylko nie miał żadnej stłuczki, ale też nigdy nie zrobił rysy/wgniecenia i nie malował żadnego elementu w 10 letnim aucie to mógłbym co najwyżej go poklepać po ramieniu i powiedzieć że należy mu się medal czy coś takiego. Na stan auta nie miałoby to dla mnie wpływu - o ile oczywiście nie porównujemy do auta po poważnych uszkodzeniach.

zmichal pisze: ↑26 lut 2024, o 09:43 Najważniejsze dla potencjalnego kupującego i mające bezpośredni wpływ na cenę są moim zdaniem 2 kwestie:

- ilu auto miało właścicieli?
- czy były jakieś historie kolizyjne/wypadkowe?

dokładnie tak...z tą różnicą, że ja bym zwracał uwagę na bezwypadkowość, bezkolizyjność i brak szkód parkingowych, tzn. żaden z elementów nie był powtórnie lakierowany oraz wymieniany pod kolor..., każda ingerencja powoduje spadek wartości ceny w porównaniu z pojazdem podobnym ale bez "przygód"... ... ...
Natomiast moje doświadczenie jeśli chodzi o pojazdy kupione w leasingu, najmie długoterminowym, itp. jest takie, że zdecydowana większość właścicieli o takie pojazdy po prostu nie dba..., robi interwały tak jak zaleca producent (wszyscy wiemy, że te wartości są mocno wyżyłowane), myjnia to zwykłe szczoty na stacjach lub mycie aut w myjniach samoobsługowych, gdzie tajemnicą nie jest, że występująca tam chemia niszczy i tak słabe wodne lakiery, itp.

Hmmm... co do szkód... powiem ze swojego doświadczenia... dwa razy od nowości, dwie miłe Panie postanowiły się zaprzyjaźnić z moim tyłem... za pierwszym razem ASO do wymiany zakwalifikowało kompletny zderzak, ze wszystkimi plastikami, końcówki wydechów, "wannę" pod spodem, chyba dwa czujniki parkowania, klapę kompletną bo było minimalne wgniecenie, lampę tylną wewnętrzną bo dopatrzyli się rysy... szkoda na ponad 24k PLN netto..., za drugim razem tylko zderzak i plastiki pod nim... szkoda chyba coś ok 10 lub 12k netto... Wszystko zrobione w ASO. Mam całą dokumentację fotograficzną i wyceny i faktury z ASO. Żaden element konstrukcyjny auta nie był naprawiany... tylko plastiki i klapa za pierwszym razem, która przyszła z Niemiec. I teraz pytanie czy auto jest bezwypadkowe czy też nie... co jest pojęciem wypadku - zgodnie z przepisami wypadek jest wtedy kiedy były ofiary lub osoby ranne powyżej dni 7 ( ) reszta to kolizje... teoretycznie jako kolizja może być zakwalifikowane zdarzenie gdzie nie ma pół auta, ale nikt nie ucierpiał... Czy poprzez te naprawy została obniżona wartość auta? Nie wiem, zobaczę jak będę sprzedawał... ale z drugiej strony nowy nabywca ma wszystkie plastiki z tyłu nowiutkie, błyszczące i nienoszące śladów zużycia, które przecież w sposób naturalny pojawia się z wiekiem auta.

I druga szkoda... ta tańsza...

wraz z ostatnim zdjęciem jak wygląda po kolizjach....

W idealnym świecie widziałbym te wszystkie zdjęcia i opisy historii auta w ogłoszeniu sprzedaży auta. Wtedy widać, że sprzedający nie ma nic do ukrycia. Nie zmienia to jednak faktu, że te szkody wpływają na spadek wartości auta.